O blogu

Witaj na blogu fantasy. Jest on poświęcony opowiadaniom o zmaganiach mnicha Zathena, który wypełnia misje uratowania świata przed zagładą. Spotyka go wiele przygód, osobowości oraz przeciwności losu. Depczą mu po pietach siły ciemności oraz nie deje spokoju przeszłość, której nie zna...

Zachęcam Cie do zapoznania się z jego przygodami, a jeżeli nie lubisz czytać to zawsze możesz skorzystać z wersji audio ;)

Obraz

Obraz

niedziela, 20 kwietnia 2014

13. Księga Kivi

            Zamek w Retrock to prawdziwa perła architektoniczna. Wybudowany przez trzy rasy na znak wiecznego sojuszu. Elfy, krasnoludy oraz ludzie chlubią się nim po dziś dzień. Jedyna budowla w całym królestwie, która powstała na bazie trójkąta.
Część zbudowana przez elfy była bardzo przestronna, jasna i czysta. Wszędzie królowały łuki, duże okna, które pozwalały, aby promienie słońca zalewały całe korytarze i komnaty w ciepłe letnie dni. Ponadto można tu było znaleźć mnóstwo różnorodnych kolorowych roślin. Tu znajdowała się część dzienna: ogrody, jadalnie oraz biblioteki.
Część, którą wykonały krasnoludy była toporna. Dokładne przeciwieństwo elfickiego stylu. Małe okna, długie choć wysokie korytarze, mnóstwo komnat i drzwi, podłogi z czarnego marmuru. Wszystko oświetlone pochodniami. Przypominałoby to bardzo zadbane lochy, gdyby nie klejnoty. Rubiny, szafiry, topazy, diamenty, ametysty – wszystkie te kamienie można było znaleźć na każdym kroku. W klamce od drzwi, w uchwycie na pochodnie, w parapecie przy oknie. Jednego nie można było zarzucić krasnoludom. Na pewno dbają o szczegóły. Każdy z tych kamieni był idealnie wyszlifowany i dopasowany do miejsca, w którym się znajdował. Co więcej, tworzył z tym miejscem jedną całość, jakby zawsze był w tym miejscu i żadne inne do niego nie pasowało. Ta część zamku była sypialniana. Mieściło sie tu ponad sto gościnnych komnat.
Ostatnia cześć należy do ludzi. Wykonali oni salę obrad oraz salę tronową na cześć pierwszego władcy, który zjednoczył wszystkie rasy przeszło tysiąc lat temu. Te oba olbrzymie przestronne pomieszczenia mogłyby pomieścić nawet trzech olbrzymów, pięć cyklopów oraz z dziesięć trolli naraz,  jeżeli w ogóle przyszłoby sie z nimi naradzać, bądź przyjmować na audiencję - chociaż jest to nie możliwe, gdyż żadne z tych stworzeń nie zamieszkuje jakichkolwiek terenów w całym królestwie oraz są rasami prymitywnymi, nie zdolnymi do jakichkolwiek cywilizowanych rozmów.
Pomieszczenia są bardzo innowacyjne. Twórcy ludzcy starali się jak najbardziej wykorzystać nowe tendencje oraz rozwiązania przy tworzeniu tej części. Dlatego w oknach były umieszczone witraże, a podłogę pokrywały grube dywany, które nie wątpliwie były zmorą królewskiej służby, gdyż musiała je czyścić co drugi dzień, a nie należało to do łatwiejszych rzeczy. Szczególnie, gdy brud wdeptywali weń rycerze w ciężkich płytowych zbrojach. Dywany miały oczywiście swoje plusy. Mianowicie, w sali nie było echa, a kroki czy to rycerzy, czy nadwornej służby czy nawet starca poruszającego się o lasce, były skutecznie tłumione.
Na samym końcu sali tronowej znajdowało się miejsce władcy. Tron wykonany z trzech najbardziej pożądanych surowców w całym królestwie, czyli brązu, srebra oraz złota, był ogromny. Może nie na tyle, aby pomieścić trolla, lecz z pewnością pomieściłby dwóch krasnoludów. Sam tron był w kształcie trójkąta, z wyżłobionym w środku, wygodnym, obitym miękkimi poduszkami,  miejscem dla władcy.
Trzy kąty tronu, jak i całego zamku, miały symbolizować wieczne zjednoczenie oraz współpracę trzech najbardziej rozwiniętych ras - ludzi, elfów oraz krasnoludów. Oczywiście w królestwie żyły jeszcze niziołki, ale one nigdy nie interesowały się niczym poza swoją małą wioską, gdzie uprawiały ziemie i hodowały owce oraz kuce. Nie interesowały się polityką i były bardzo uległe i ugodowe.
W sali obrad natomiast, znajdował się wielki okrągły stół z wnęka w środku. Wykonany był z grubych drewnianych, wygładzonych bali oraz z jasnego marmuru, którym był blat. Stół ten posiadał niesamowitą właściwość, gdyż można go było dowolnie modyfikować, tak aby nigdy - nie ważne ile osób uczestniczyło w obradach - nie zabrakło miejsca dla nikogo, ale również aby żadne miejsce nie było puste.
            Przy tym właśnie stole zasiedli wszyscy, którzy w tym królestwie mieli coś do powiedzenia. Koło siebie siedzieli właściciele ziem Jackobsonów, Johnsonów, Adamsonów, Davidsonów, Stevensonów, Owensonów, Christophersonów, Pitersonów, Petersonów oraz Patersonów. Zaraz za nimi zasiadał władca krasnoludów - Melorin. Przy stole zasiadali również przedstawiciele wszystkich zakonów oraz naczelni magowie klanów ognia, wody, powietrza i ziemi. Król przyjął na naradę wodza plemienia barbarzyńców - Arha - oraz Loriana Morrisa za zaangażowanie i udział w ostatnich wydarzeniach. Zaraz koło nich siedział oczywiście Zathen. Jako ostatni dołączył do nich Fabrizio, który zasiadł koło króla.
W sali trwała zagorzała rozmowa. Każdy z każdym dyskutował na temat spadających meteorytów i tego co zwiastują. Wszyscy czekali, aż król zacznie obrady, które w tym zamku, w Retrock, w tak ogromnym składzie dawno się już nie odbyły. W końcu król Trevor wstał i w pomieszczeniu zapadł zupełna cisza.
- Witajcie na tych jakże niecodziennych obradach. Każdy zapewne wie, z jakiego powodu dziś tu siedzimy i rozmawiamy przy wspólnym stole. Spełnia sie właśnie jedna z straszniejszych przepowiedni. Wydarzenia, których ostatnio byliśmy świadkami, lub o których słyszeliśmy są niczym w porównaniu z tym co ma się spełnić w przeciągu najbliższych dni... Sprawa jest na tyle poważna, iż bogowie pozwolili na odczytanie całości przepowiedni. - Po sali poniósł się pomruk zdziwienia mieszanego z lekkim przerażaniem. Król popatrzył po twarzach przybyłych gości.
Morris nachylił się do Zathena.
- To oznacza, że zaraz zobaczysz prawdziwego archanioła.
- Jak to? - zapytał zaskoczony mnich, nachylając się do Morrisa i patrząc na niego spode łba.
- Tylko archanioł może ją odczytać.
W tym momencie największe drzwi do sali obrad otwarły się na oścież.
- Przed wami archanioł Alexander. - oznajmił z powaga i wyniosłością król.
Przez drzwi wszedł mężczyzna średnio wzrostu oraz w średnim wieku. Odziany był w szary niczym nie rzucający się w oczy stary płaszcz z kapturem. Archanioł niczym sie nie różnił od zwykłego człowieka. Długie ciemne włosy opadały mu luźno na ramiona. Twarz nie nosiła żadnych szczególnych znamion. Osobnik ten trzymał w obydwu rękach potężną księgę.
Stanowczo i szybko przeszedł przez cała salę, wzdłuż stołu, poczym zatrzymał się dopiero obok króla, za podstawioną mównicą. Położył na niej księgę i przemówił. Głos miał głęboki, ale przy tym czysty i wyraźny.
- Wieki temu bogowie zezwolili archaniołom zejść na ziemię, przybrać wygląd waszych ras i żyć przez rok pośród was, w zamian za zasługi jakich dokonaliśmy dla królestwa niebieskiego. Wielu z nas się zakochało i ożeniło, czego skutkiem nierzadko było potomstwo. Owe dzieci w miarę dojrzewania przejawiały nadnaturalne zdolności. Osobniki te nazwano Rodem Kivi. Pewien Innis, owoc małżeństwa niziołków, miał szczególny dar. Potrafił przepowiadać przyszłość bez ograniczeń czasowych. Przez cały swój żywot spisał wszystko co zobaczył w jedną księgę. Jest to historia, która już się wydarzyła, która może się wydarzyć i ta, która nie musi się wydarzyć. Bogowie stwierdzili jednak, iż księga jest zbyt niebezpieczna dla tego świata, aby była bezkarnie wykorzystywana. Dlatego ja, archanioł Alexander, z rozkazów bogów, strzegę jej tu na ziemi pod ludzką postacią. I tylko z rozkazów bogów mogę odczytać wskazany fragment. Artefakt, który leży przede mną to Księga Kivi.
Nikt się nie odezwał. Ciężko było stwierdzić, czy to przez słowa jakie z majestatyczną powagą wypowiedział archanioł, czy też z ciekawości słów przepowiedni, która za chwilę mieli usłyszeć. Zathen odniósł jednak wrażenie, iż strażnik królestwa niebieskiego patrzył cały czas w jego stronę.
Archanioł Alexander po krótkiej chwili, jednym ruchem ręki otworzył księgę dokładnie w tym miejscu, gdzie od razu zaczął czytać.


Odwieczna walka dobra i zła,
Wody i ognia, nocy i dnia.
Księżyc - nadzieja na ciemnym niebie,
Że po nocy nastąpi dnia lśnienie.
I oto ten nocny oświetlacz szlaku
Rozpada się w drobne ziarna maku.
Jego kawałki z impetem spadają na ziemię.
Niebieskie na szkarłatne zamieniają sie kamienie.
Każdy z nich przywołuje piekielne monstra,
Walka z nimi nie jest zbyt piękna i prosta.
Wampiry, szkielety, zombie, trolle i topielce.
Wszystko co na tym świecie wrogie jest wielce.
Gdy za to ostatni meteor z dwudziestu spadnie,
Obudzi się Przedwieczny - świat pogrąży sie na dnie.
Potężna metafizyczna złowroga zjawa,
Której nie pokona najlepsza armada.
Jedynie miecz z kawałków księżyca,
Zdoła ocalić świat od zgnicia.
Na uwadze trzeba mieć jedno,
Że zabicie to nie całe sedno.
Tylko osoba z czystym sercem i prawa,
Zakończy ten koszmar - ważna to sprawa.
W innym przypadku skończy sie źle,
Gdyż zjawa zostawi tu moce swe.


            Gdy księga została zamknięta energicznym ruchem ręki archanioła Alexandra, w sali wybuchła wrzawa.
- Kto jest prawym i czystym? - krzyczeli jedni.
- Jakże to zostawi tu moce swe? - pytali magowie.
- Ja sam go pokonam. - krzyknął Lord Johnson, władca wyspy na północy królestwa, słynący z waleczności i odwagi.
- Ile mamy meteorytów. - było słychać powtarzające się pytanie.
- Cisza! - zagrzmiał król. Zgromadzeni zamilkli, choć nie tak szybko jak poprzednio, gdy wstał. - Jesteśmy w posiadaniu ośmiu meteorytów. Według naszych informacji na ziemie spadło dwanaście, więc mamy większą część. Złą wiadomością jest ta, iż ktoś inny też dąży do zebrania kamieni. Posiada on amulet Drem, który należał niegdyś do Lorcana. - król przerwał.
Wszyscy wstrzymali oddech, jakby za chwile w środek stołu miał uderzyć piorun kulisty.
- Nie wiem jakie są jego zamiary. Ale sądząc po tym, iż zabił Klemensa - tu król spojrzał na magów klanu ognia. - Nie ma wcale dobrych.
- A może chce przejąć moce Przedwiecznego? Może to naśladowca Lorcana? - odezwał się Fabrizio.
- Absurd. - Zagrzmiał jeden ze starszych magów wody. - Nie mógł wiedzieć, że po zabiciu zjawy ona zostawi tu swe moce. Nigdy wcześniej przepowiednia nie była odczytana w całości.
Król spojrzał w stronę archanioła.
- Zgadza się. Odkąd księga została spisana spoczywa w moich rękach. Pamiętam każde jej odczytanie. - odezwał sie Alexander.
- Kiedy została spisana? - zaciekawił się Zathen.
- Dziewięćset siedemdziesiąt trzy lata, trzy miesiące i siedem dni temu.
- Tak czy inaczej warto sie dowiedzieć kim on jest i skąd ma amulet Lorcana. - zagrzmiał król. - Wszystkie podania o Lorcanie przepadły, lecz jest ktoś, kto zna je na pamięć. Jest tylko jedna przeszkoda. Jest on osadzony w Hell Stage i wyciagnięcie od niego informacji nie będzie należało do prostych.
Hell Stage jest więzieniem na północy. Wybudowane na półwyspie, jest prawdziwą twierdzą. Jest niemożliwością sforsować je z zewnątrz oraz wydostać się z wewnątrz. Osadza sie tam największych przestępców, zazwyczaj na dożywocie.
- Ja sie tego podejmę. - odezwał sie ponownie Zathen.
Tym razem wszyscy popatrzyli w jego stronę.
- Dobrze mnichu. Niech tak będzie. - odezwał się po chwili zastanowienia król Trevor i skinął głową w stronę Zathena. - Pozostaje kwestia zebrania pozostałych kawałków księżyca, oraz wykucia miecza.
- My się tego podejmiemy! - po raz pierwszy odezwał się Melorin. Prawie krzycząc wypiął przy tym pierś, jakby na potwierdzenie swoich słów. - Wykujemy taki miecz, jakiego jeszcze świat nie widział!
- Zgoda. Pozostałych podzielę w oddziały, które będą zbierać po całym królestwie meteory. Wszystkie bezzwłocznie musicie transportować do siedziby krasnoludów.