O blogu

Witaj na blogu fantasy. Jest on poświęcony opowiadaniom o zmaganiach mnicha Zathena, który wypełnia misje uratowania świata przed zagładą. Spotyka go wiele przygód, osobowości oraz przeciwności losu. Depczą mu po pietach siły ciemności oraz nie deje spokoju przeszłość, której nie zna...

Zachęcam Cie do zapoznania się z jego przygodami, a jeżeli nie lubisz czytać to zawsze możesz skorzystać z wersji audio ;)

Obraz

Obraz

wtorek, 16 października 2012

6. Ciemnie rozmowy

Wielka brama zamknęła się z nieprzyjemnym metalowym dźwiękiem. Chwilę później szczęknęły zamki i zasuwy.
Wysoki mężczyzna wyszedł na drogę przed stolicą Ziemi Patersonów. Miał na sobie skórzaną, ćwiekowaną zbroję bez rękawów, skórzane, ćwiekowane rękawice sięgające do połowy przedramienia, skórzane spodnie i wysokie skórzane buty. Stanął w lekkim rozkroku na przeciwko bramy i skrzyżował ręce na piersi. Stał tak przez chwilę, gdy nagle powietrze wokół stężało. Sześć stóp przed nim pojawiło się tuzin małych błyskawic. Po chwili błyskawice zamieniły się w ognistą kulę, a kula zaczęła zmieniać kształt i konsystencje. Z każdą chwilą coraz bardziej przypominała ludzką postać składającą się z... magmy.
Nieznajomy nie wykazywał żadnych oznak zaskoczenia. Jedynie czasami na jego niemłodej twarzy pojawiał się znikomy grymas strachu.
Po niecałych pięciu minutach stała przed nim postać z rozgrzanego do czerwoności kamienia. Postać bez wyraźnych rysów twarzy, ale z w pełni wykształconymi rękami, wraz z palcami, oraz nogami.
- Jakie masz dla mnie informacje? - Odezwał się lodowaty, przerażający głos w głowie nieznajomego człowieka.
- Mnich wraz z tym drugim weszli właśnie do miasta. Mają dopiero dwa kawałki księżyca. Kolejny spadł tu niedaleko i zamienia ludzi w zombi. - Odezwał się nieznajomy pewnym głosem.
- To dobrze. Wszystko idzie zgodnie z planem. - Ponownie zabrzmiał lodowaty głos. Nieznajomemu przebiegły ciarki po plecach.
- Lordzie, a nie boisz się, ze ten mnich może pokrzyżować Twoje plany? Dlaczego to ja nie mogę dla Ciebie zdobyć tych kamieni? - Zadał pytanie tym razem niepewnie człowiek w skórzanej zbroi.
- Masz mniejsze szanse na powodzenie niż on. Ty masz dopilnować, aby on zdobył wszystkie kawałki, a potem ja mu je odbiorę i mój tysiącletni plan w końcu dobiegnie końca.
- Czyżbyś wątpił w moje umiejętności panie? W czym on jest lepszy ode mnie? - Spytał lekko roszczeniowym tonem.
- On jest potomkiem rodu Kivi. Ma moc, której Ty nigdy nie posiądziesz.
- To znaczy, że może się z Tobą równać, panie? - Spytał ostrożnie spodziewając się najgorszego. Jako, że postać nie miała twarzy nie widział jaką reakcję wywołał w swym lordzie.
 - Nikt nie jest potężniejszy ode mnie. - Zagrzmiał lodowaty głos. - Oprócz bogów, ale to kwestia czasu. Sam zebrałbym wszystkie dwadzieścia kawałków. Niestety jestem uwięziony w piekle i moje ruchy na ziemi są ograniczone. Gdy już będę dysponował tymi meteorytami, nic nie stanie mi na przeszkodzie. I nawet sam Forto pokłoni się przede mną.
- Któż to, mój panie?
- Jak wy ludzie nic nie wiecie o świecie, który was otacza! Forto, bóg bogów. Król królestwa niebieskiego. Zwierzchnik i ojciec wszystkich bogów, bożków, archaniołów, aniołów i wszystkiego co boskie. A wy pewnie nadal wiecie tylko o istnieniu czterech bogów...
- Lordzie, Ty tylko jesteś najmądrzejszy. - Nieznajomy skłonił się w pół.
- Dobrze już. Cięgle muszę sobie uświadamiać, że jesteś tylko człowiekiem. Mam coś dla Ciebie. To zapłata za dobrze wykonana misję, przyda Ci się w trakcie jej wykonywania.
Na szyi nieznajomego zmaterializował się amulet. Gruby trójkąt z dziwnym znakiem pośrodku. Kolor artefaktu wskazywał na wykonanie z brązu, lecz był za lekki na ten surowiec.
- To amulet Drem. Na świecie są tylko trzy takie. Gdy go nosisz jesteś nieśmiertelny. Nikt nie może Cię zranić ani też nie dotyka Cię starość.
- Och, dziękuję! Mój lordzie, jak ja Ci się odwdzięczę?!
- Wykonaj zadanie. Nic więcej. - Po raz ostatni zagrzmiał lodowaty głos, po czym postać rozsypała się w popiół, który zaległ na środku szlaku ale nadal emanował dużą temperaturą.
Człowiek w skórzanej zbroi wziął do ręki amulet i przyjrzał mu się uważnie. Teraz jestem pewien, że właściwą stronę wybrałem. Pomyślał, uśmiechając się szelmowsko. Po chwili ruszył w stronę bramy. Po dwóch krokach również rozpłynął się w powietrzu, pozostawiając tylko ciemną mgłę za sobą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz