O blogu

Witaj na blogu fantasy. Jest on poświęcony opowiadaniom o zmaganiach mnicha Zathena, który wypełnia misje uratowania świata przed zagładą. Spotyka go wiele przygód, osobowości oraz przeciwności losu. Depczą mu po pietach siły ciemności oraz nie deje spokoju przeszłość, której nie zna...

Zachęcam Cie do zapoznania się z jego przygodami, a jeżeli nie lubisz czytać to zawsze możesz skorzystać z wersji audio ;)

Obraz

Obraz

niedziela, 28 października 2012

7. Proste zadanie

Zathen i Lorian szli długim, bogato ozdobionym korytarzem. Mijali po drodze mnóstwo komnat. Niektóre miały zamknięte drzwi, niektóre były otwarte a jeszcze inne w ogóle ich nie miały.
- Lord Paterson przyjmie was w swojej prywatniej komnacie. - Poinformował ich niemłody paź, który prowadził ich do lorda, odkąd tylko przekroczyli progu zamku.
Dlaczego nie w sali tronowej, przecież każdy lord chlubi się nią. Daje mu ona poczucie wyższości i władzy. Zastanawiał się Lorian. Będąc w straży przybocznej króla, poznał wielu lordów. Widział ich zachowania. Słyszał rozmowy, w których chwalili się swoim bogactwem, zamkami, ziemiami czy też wojskami. Na dworze króla panowała strasznie gęsta atmosfera. Każda rozmowa miała polityczne znaczenie. Każdy ważył słowa, nim je wypowiedział na głos. Stąd też wielu rzeczy można było się dowiedzieć, ale żadnej nie można było brać za pewnik.
- To tu. - Powiedział paź zatrzymując się przed masywnymi drewnianymi drzwiami.
Były ozdobione mnóstwem klejnotów oraz złotymi wstawkami. Stało przed nimi dwóch strażników. Obaj w grubych lśniących, płytowych zbrojach. Każdy dzierżył w ręku halabardę, a przy pasie miał przypięty długi miecz.
- Lord was oczekuje. - Zaintonował z nonszalancją paź. Mówiąc to sięgnął po złotą klamkę pomiędzy dwoma strażnikami i otworzył drzwi.
Obaj towarzysze weszli do środka. Pomieszczenie nie było zbyt duże. Naprzeciw wejścia znajdowało się ogromne okno, doskonale oświetlające całą przestrzeń komnaty. Po obu stronach piętrzyły się półki z książkami. Po środku stało biurko z rozrzuconymi zapisanymi pergaminami. Za nim stało jedno drewniane zdobione klejnotami krzesło z miękką poduszką przyszytą do siedzenia. Za to przed biurkiem stały dwa zwykłe krzesła, nie mające poduszek.
- Cóż zatem świat zupełnie zwariował. Mnich w moich skromnych progach. Wybaczcie waszmościowie, iż przyjmuje was w tym skromnym gabineciku, lecz zmusiły mnie do tego ostatnie wydarzenia. - Przemówił do nich lord Paterson stojący przed oknem.
Ubrany był w kosztowną szatę zdobioną złotymi i srebrnymi wstawkami. Przepasany był szerokim pasem z wyszukanego materiału. Promienie słońca wpadające zza jego ramion nie pozwalały towarzyszą dojrzeć w pełni jego oblicza.
- Obawiam się, iż znamy powód owych wydarzeń. - Odparł mnich.
Towarzysze objaśnili lordowi powód ich wizyty oraz działanie meteorytów.
- Dlatego twierdzimy, iż to jest powód tego zamieszania na Twych ziemiach. - Wtrącił Lorian.
- Tak. - Dodał Zathen. - Ponadto...  - Chciał kontynuować, lecz w tym momencie drzwi otworzyły się i do komnaty wpadł obcy mężczyzna. Na pierwszy rzut oka wyglądał na starca, lecz przyglądając mu się bliżej można było odczuć duże pokłady energii wewnątrz jego ciała. Miał długie, siwe włosy, lecz nie miał zarostu. Zmarszczki wskazywały na ponad pięćdziesiąt lat.
- Witaj panie. Właśnie usłyszałem o przybyciu mnicha do naszego miasta i chciałem go osobiście powitać jako naczelny mag. - Odezwał się zdyszanym głosem. Ubrany był w szarą szatę z czerwonymi zakończeniami.
- Tak. Waszmościowie pozwolą, naczelny mag mojego miasta, Klemens. - Przemówił lord. - Proszę, kontynuuj mnichu.
- Jak więc mówiłem... - Mnich odwrócił się z powrotem do lorda. - Twierdzę, iż meteoryt zamienia ludzi w zombie. A ci gryzą kolejnych. Ugryzieni w ciągu dnia umierają, a w nocy ich trupy wracają do reszty umarłych. Najprawdopodobniej gdzieś koło meteorytu.
- W nocy jesteśmy oblegani przez te zombie. Dlatego miasto jest zamknięte. Słychać tylko jakieś bełkoty i walenie w bramę. - Przerwał mu mag Klemens.
- Tak czy siak organizują się. A to zdecydowanie wskazuje na działanie meteorytu.
- Więc cóż można zrobić? - Niecierpliwił się lord Paterson.
- Trzeba wyjąć kamień z ziemi. Tylko trzeba się tam dostać. A ani ja ani Lorian nie wiem gdzie może się znajdować.
- Wieśniacy widzieli w która stronę spadał. Mogę Cie tam teleportować. - Odezwał się ponownie Klemens.
- Nie kpij Klemensie. Trzeba tam wysłać oddział rycerzy a nie jednego mnicha. - Wtrącił lord.
- Z całym szacunkiem lordzie, lecz to nie jest zły pomysł. Plan Klemensa ma szanse powodzenia, o ile zrobimy to w nocy. Będziemy widzieli czerwone światło meteorytu, więc łatwiej będzie mi go znaleźć. Ponadto potwory będą daleko. - Odparł mnich.
- Hmm... Racja. - Przyznał lord po chwili namysłu. - Tylko pamiętaj, będziesz tam zdany tylko na siebie. Dobrze więc. Klemens, teleportujesz Zathena po zachodzie słońca w okolicę meteorytu. Nie zawiedź nas mnichu!
Godzinę później mnich i Lorian siedzieli w komnacie przydzielonej im przez lorda.
- Dasz radę? - Zagadnął Morris. - Wiesz, ostatnim razem miałeś problem z wyciągnięciem meteorytu.
- Tak, nie martw się o to. Mam jeszcze duży zapas siły. - Mnich uśmiechnął się do niego.
Lorian spojrzał na mnicha powątpiewająco. Skąd on się wziął? Kim on jest? Słyszałem i czytałem o mnichach wiele, ale ten jest jakiś inny. Ciekaw jestem czy sobie poradzi bez problemów. I chodź nie życzę mu tego, to zastanawiam się czy cokolwiek jest wstanie go zatrzymać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz