O blogu

Witaj na blogu fantasy. Jest on poświęcony opowiadaniom o zmaganiach mnicha Zathena, który wypełnia misje uratowania świata przed zagładą. Spotyka go wiele przygód, osobowości oraz przeciwności losu. Depczą mu po pietach siły ciemności oraz nie deje spokoju przeszłość, której nie zna...

Zachęcam Cie do zapoznania się z jego przygodami, a jeżeli nie lubisz czytać to zawsze możesz skorzystać z wersji audio ;)

Obraz

Obraz

czwartek, 1 listopada 2012

8. Teleportacja

Słońce już zaszło za horyzontem, lecz nadal zalewało niebo czerwienią. Lorian odwrócił wzrok od okna i spojrzał na mnicha. Ten siedział na podłodze na wprost kominka ze złączonymi nogami i rękoma założonymi na piersi, schowanymi w rękawach. Oczy miał zamknięte.
- Zathen, chyba już czas. - Powiedział szeptem Lorian, bojąc się wyprowadzić mnicha z medytacji.
- Tak wiem. - Odezwał się nagle mnich, otwierając oczy. Wstał. - Chodźmy więc.
Obaj zeszli schodami z drugiego piętra ogromnego zamku i skierowali się w stronę dziedzińca.
- Lorian? - Zagadnął mnich.
- Tak?
- Miej oko na tego maga. Nie podoba mi się.
- Dlaczego? Mi się wydał całkiem znośny.
- Nie chodzi o to. Wydaje się być jakiś podejrzany. Dlaczego chciał mnie osobiście powitać? - Zadał retoryczne pytanie kładąc akcent na "osobiście".
- Wiesz, nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, mnisi są bardzo szanowaną profesją. Rzadko się zdarza, ze wychodzą po za swój klasztor. - Spojrzał na mnicha. - Wszędzie macie specjalne względy. Jesteście uważani za ostoję spokoju, równowagi i sprawiedliwości.  Dlatego zaprowadzili nas od razu do samego lorda Patersona i dlatego naczelny mag tego miasta chciał Cię poznać osobiście.
- Być może. Jednakże wyczuwam w nim dziwną energię. Niespokojną, niejasna, burzliwą. Zdecydowanie nie jest to energia starca, który wiele przeżył. - Mnich zamilkł na chwilę, jakby się nad czymś zastanawiał. Po chwili dodał. -  Miej go na oku, gdy mnie nie będzie. Mam złe przeczucia.
- Dobrze, dobrze, ale i tak uważam, że przesadzasz.
Wyszli właśnie na dziedziniec. Był on w kształcie okręgu. Do środka schodziły się cztery kamienne ścieżki z czterech rożnych stron świata. Przy okazałej jasnej fontannie stojącej na samym środku dziedzińca, czekali już lord Paterson, mag Klemens oraz trzech strażników.
- Mnichu, Kapitanie. - Powitał ich lord. - Klemens zaoferował się pomóc w zadaniu. Teleportuje się wraz Tobą mnichu.
Zathen spojrzał na maga. Przypatrywał mu się przez chwilę, po czym skinął do niego głową. Lorian nachylił się w stronę mnicha.
- Widzisz, trzeba być dobrej myśli. - Szeptem przypomniał mu jego słowa wypowiedziane, gdy wchodzili do miasta.
Morris wyprostował się i uśmiechnął szelmowsko do towarzysza. Zathen nie podzielał jego optymizmu. Jego oblicze było niewzruszone, nie zdradzało żadnych emocji.
- Jesteś gotów? - Spytał Klemens nie patrząc na mnicha. Był skupiony na swoich dłoniach. Trzymał je złożone prawie jak do modlitwy i wolno pocierał, jakby rozgrzewał jakiś materiał pomiędzy nimi.
- Naturalnie. - Odparł mnich.
- W takim razie złap mnie jedną ręką za ramie. Tylko trzymaj mocno.
Mnich podszedł do maga, położył mu rękę na ramieniu i ścisnął. Nagle Klemanes wykonał taki gest jakby wyrzucał w powietrze to co tak pieczołowicie rozgrzewał w rękach. Błysnęło oślepiające światło. W pobliżu zrobiło się natychmiast gorąco. Gdy wszyscy przestali mrużyć wzrok, zdali sobie sprawę, że mnich i mag zniknęli.
- Ufasz temu magowi lordzie? - Spytał Lorian lorda Patersona.
- Jak najbardziej służy mi już wiele lat. To jeden z najwybitniejszych magów ognia. Zasiada w ich radzie. Dlaczego miałbym mu nie ufać? - Odparł pewnym głosem lord.
- Tak tylko pytam... - Lorian chciał dokończyć, lecz zamilkł i wytężył słuch. - Słyszycie to co ja?
Dziwny bełkot, jakby setki osób próbowało coś krzyczeć przez zaciśnięte usta, wydobywał się zza muru.
- Zombie. - Wyjaśnił lord Paterson.
Całe miasto zamilkło, czekając z której strony uderzą. Cisza, przerywana tylko bełkotem zombie, trwała krótko. Po chwili z miasta usłyszeli krzyki strażników: "Znów próbują sforsować południową bramę!". W mieście ponownie zrobiło się głośno. Słychać było przemieszczanie się strażników.
- Zaczęło się. - Powiedział lord patrząc w niebo.- Zombie jak co nocy próbują się dostać do miasta. Są coraz głodniejsze, więc będą bardziej zdeterminowane. Za to mnich i mag będą mieli ułatwione zadanie, wszystkie przyszły tutaj. - Spojrzał na Loriana. - Zawiadom mnie gdy wrócą, z meteorytem czy bez. Będę czekał w mojej komnacie. Straż! Idziemy.
I ruszył z obstawą trzech strażników w stronę wnętrza zamku, jedną z kamiennych ścieżek, zostawiając Loriana samego.

Mnichem gwałtownie szarpnęło go góry. Docenił to, że mag kazał mu mocno złapać. Obraz wokół niego rozmył się w mgnieniu oka. Poczuł jak kreci mu się w głowie. Gdy nagle mocno uderzył nogami w ziemię. Obraz pojawił się równie szybko jak zniknął. Stał na polance pośrodku starego, wysokiego lasu, nadal trzymając Klemensa za ramię. Zathen puścił maga i rozejrzał się wokół. Było już całkiem ciemno. Niestety nigdzie nie było widać czerwonego światła. Najwyraźniej musiało być daleko, albo głęboko...
- Chyba musimy się rozdzielić. - Zaproponował mnich.
- Zgoda. Weź ten zwój. - Mag wyjął zza pazuchy i podał Zathenowi zwinięty i obwiązany czerwoną wstążką pergamin. - Gdy przeczytasz tekst w środku, pojawi się wysoko nad Tobą czerwona ognista kula. Przeczytaj jak znajdziesz meteoryt. Gdy ja pierwszy znajdę, zrobię to samo.
- Dobry pomysł. - Mnich wziął zwój od maga. - Ja pójdę... - Zathen zawahał się. Nie wiedział, w którą stronę pójść.
- Według wieśniaków ten kawałek spadł gdzieś w tamtą stronę. - Mag wyciągnął dłoń w stronę przeciwnego końca polanki.
- Dobrze, więc ja pójdę w tamtą stronę w prawo.
- Ja więc biorę lewa stronę.
Oboje ruszyli w tym samym momencie. Zathen zatrzymał się, gdy podszedł do krańca polanki.
- Klemens?
- Tak, mnichu?
- Uważaj na siebie.
Mag uśmiechnął się do mnicha i zniknął między drzewami. Zathen również wkroczył za linie drzew.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz